Ciepłe promienie jesiennego słońca muskały
moją twarz. Nie chętnie otworzyłam zaspane oczy i ziewnęłam głośno. Podniosłam
się leniwie do pozycji siedzącej i przeciągnęłam niczym rasowy kot. Przetarłam
dłońmi oczy i rozejrzałam się po pokoju. Coś tu nie gra… To nie mój pokój!
Rozejrzałam się jeszcze raz i zobaczyłam Harrego… śpiącego na dywanie?! W jednej
chwili przypomniał mi się cały wczorajszy dzień.
Ale co robi Hazzuś na dywanie?! Przecież,
kiedy wczoraj zasypiałam, leżał obok mnie. Wygrzebałam się z pod fałdów grubej,
zimowej pierzyny i stanęłam gołymi stopami tuż obok głowy przyjaciela. Miękkie
włosie przyjemnie muskało moje palce. Ukucnęłam i zaczęłam szturchać Lokowatego.
Ten powoli, powoli, ale się budził. Gdy w końcu otworzył te swoje śliczne,
hipnotyzujące, zielone oczka spytałam cichym, ciepłym głosem:
-Harry, co ty robisz na
dywanie?
-Co?
-Czemu spałeś na
dywanie?-ponowiłam pytanie.
-Nie wiem-odparł wzruszając
ramionami.-Musiałem spaść w nocy-dodał.
-Acha-powiedziałam i wstałam.
Wyciągnęłam z jeszcze nie rozpakowanej
walizki bluzkę w paski z długim rękawem, szare rurki, bieliznę i różowe
skarpetki z dniem tygodnia i z takim zestawem wyszłam na korytarz, by następnie
udać się do łazienki.
***
-Chodź!-zawołałam ciągnąc
Harrego na przedpokój.
-Ale gdzie?-spytał.
-No na dwór!-powiedziałam
oburzona nie domyślnością przyjaciela.-Taka ładna pogoda… nie będziemy siedzieć
w domu!-odparłam beztrosko, zakładając znoszone już różowe trampki. Założyłam
ulubioną bluzę i spojrzałam z politowaniem na Hazze męczącego się ze
sznurówkami swoich butów.
-Jak z dziećmi-westchnęłam i
schyliłam się by zawiązać mu buty.
-Były strasznie poplątane te
sznurówki-powiedział na swoją obronę , gdy skończyłam.
-Wystarczyło pociągnąć-rzekłam
rozbawiona jego dziecinnością-Nie moja wina, że nie rozwiązujesz butów
ściągając je, tylko zostawiasz takie i potem się plączą.
-No dobra, dobra… Chodź
już!-powiedział zrezygnowany i pociągnął mnie do ogrodu.
Ruszyliśmy na tył budynku. Widziałam przez
okno w którymś z pokoi, że stoi tam huśtawka i basen.
-Chyba nie będziemy się kąpać?-spytał
jakby nie pewny i trochę wystraszony Harry.
-Nieeeee. Będziemy się
huśtać!-krzyknęłam podekscytowana, a to wszystko za sprawą oczywiście jakże
cudownego urządzenia.
Podbiegłam do niego i szybko usiadłam.
Zaczęłam rytmicznie ruszać nogami w przód i wtył, w przód i w tył, w przód i w
tył… W związku z czym w końcu huśtałam naprawdę wysoko. Harry stanął
naprzeciwko mnie, aczkolwiek w bezpiecznej odległości z rozbawieniem patrząc
ile frajdy daje mi taka zabawa.
Patrzyłam
to na basen, połyskujący w słońcu, to na uśmiechniętego Loczka stojącego
pomiędzy nim, a huśtawką. Wiatr rozwiewał moje przydługie, blond włosy, a ja
znowu czułam się jakbym miała pięć lat. Taka błogość w sercu i uczucie, że nie
muszę się o nic martwić. Przymknęłam oczy i momentalnie naszły mnie wspomnienia
z przeszłości. W głowie pojawiały się po kolei wszystkie cudowne, kolorowe
obrazy dzieciństwa, aż w końcu doszłam do wspomnienia tamtego dnia w
piaskownicy…
-Mam pomysł!-głos Harrego
wyrwał mnie z transu-Skocz, a ja cię złapie.
-Chyba cię coś boli!-odkrzyknęłam
i stanowczo pokręciłam głową.
-No weź! Będzie fajnie!-nie
dawał za wygraną, a ja doszłam do wniosku, że rzeczywiście jeszcze nigdy czegoś
takiego nie próbowałam i może być ciekawie.
-Dobra-powiedziałam niby
zrezygnowana- Ale się przygotuj.
Hazza pokiwał głowa na znak, że jest gotów
i rozłożył szeroko ramiona. Stanął w rozkroku i zaczął odliczać:
-Trzy… Dwa… Jeden!
W tym momencie puściłam się huśtawki, a pęd
powietrza wypchnął mnie do przodu. Poczułam się niesamowicie. Wyobraziłam
sobie, że jestem Adamem Małyszem (od aut: Nie znam żadnego angielskiego skoczka
;D). Jednak moja wizja nie trwała długo, bo momentalnie znalazłam się w wątłych
ramionach przyjaciela. Chyba nie był taki silny, za jakiego się uważał,
ponieważ ciężar mojego ciała powalił go do tyłu, w efekcie czego oboje
znaleźliśmy się w objęciach lodowatej wody basenu.
Poczułam, że coś łapie mnie w pasie, a
następnie ciągnie w górę, nad powierzchnię życiodajnej cieczy. Zaczerpnęłam
głęboki łyk powietrza i spojrzałam na owego „ktosia”. Był nim oczywiście Harry.
Widząc jego lekko przerażoną minę z domieszką skrępowania, wybuchłam
przeraźliwym śmiechem. Lokowaty poszedł w moje ślady i teraz oboje byliśmy w
doskonałych nastrojach.
-Uwielbiam pływać-odezwał się
pierwszy.
-A ja nie-powiedziałam nadal
się uśmiechając.
-Wiem-odrzekł i puścił mi
oczko.
Uśmiechnął się cwaniacko i ponownie złapał
mnie w pasie. Popłynął ze mną do brzegu i wspólnie wyszliśmy na starannie
obstrzyżony trawnik. Niczym pieski pozbyliśmy się nadmiaru wody na ciele,
ochlapując wszystko do o koła i raźnym krokiem skierowaliśmy się do domu.
-Aż tak pada?-powitał nas Liam
już od progu. Spojrzał w okno i ujrzawszy piękną pogodę, nieco się zdziwił.
-Oni tylko wpadli do
basenu-odparł beznamiętnie Loui wychodzący z kuchni z kamerą w ręku. Czyżby on
nas widział?!
_________________________
Hej MIŚKI! Dzisiaj dodaję rozdział tak wcześnie, bo uciekłam ze szkoły! Ha ha! Nie no, żartuje. Po prostu nie miałam dzisiaj kółka plastycznego :) A wczoraj byłam na wolontariacie w przedszkolu. Matko, jakie słodziaki! Na przykład Fabianek, którego można było gilgotać, Mati, który nie chciał nic zjeść, Zuzia gaduła (my Zuzie mamy to we krwi), Pati, która ciągle chciała malować, Agusia, która była ciągle śpiąca i Milenka pchająca się mi na kolana. Mówię wam! Kocham te słodziaki! Miałam być tam z Adą do 16., ale zostałyśmy do 17. Zasiedziałysmy się godzinkę ;)
A co tam u was? What about you? ;D What are your favorite school subject? ;)
POZDRAWIAM WAS WSZYSTKIE I BAAAARDZO DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE. I TE DŁUUUGIE I TE TROCHĘ MNIEJ :)
P.S. Jutro na pewno napiszę, bo kończę wcześnie z okazji dnia nauczyciela :)
Super rozdzał. Ja też byłam na wolontariacie ale 3 tygodnie temu i w domu dziecka dla osób z zaburzeniami psychicznemi...
OdpowiedzUsuńPo prostu brak mi słów! To jest aż tak świetne! ;D
OdpowiedzUsuńRany, nie mogę się doczekać nn. Czy to musi być tak ciekawe?! Przez to zwariuję z ciekawości ;P
Ale masz wenę! Codziennie wchodzę, patrzę, a tu nowy rozdział ; DD I fajnie że jutro też będzie ; ) To tak jak u mnie ; ) Rozdział super, najlepsza akcja z tą huśtawką ; DD Ooo, ja też kiedyś opiekowałam się dziećmi w przedszkolu, bodajże dwa lata temu ; ) Pamiętam jak z moją przyjaciółką Madzią bawiłyśmy się z nimi w chowanego, układałyśmy klocki. A najlepsze było, kiedy po jedną dziewczynkę Julcię, przyszła mama. Skubana nie chciała nas puścić, przytuliła się z całej siły i nie dało się jej odciągnąć ; ) Potem cały czas płakała ; DD Tak to jest z małymi dziećmi, na początku zawsze fajnie, a potem już się sypie ; DD Wiem to z własnego doświadczenia, mam sześcioletniego brata ; DD
OdpowiedzUsuńone-direction-wonderful-story.blogspot.com
;) Ja mam dwóch braci :) Jeden w styczniu skończy dwa latka, a drugi w lutym jedenaście XD
UsuńOoooo, cudowny rozdział! Sama kocham być dzieckiem - chyba nigdy nie dorosnę, więc ta notka baaardzo mi się podobała :)Zazdroszczę bohaterce zabaw z Harrym, to musi być cudowne doświadczenie < if u know, what i mean ahahhaha>
OdpowiedzUsuńNie no, przepraszam za moje nieogarnięte komentarze, ale jutro mam sprawdzian z matmy, więc liczę na to, że mi wybaczysz. Kocham to opowiadanie i zapraszam do mnie. W sobotę pojawi się nowy rodział xx
www.you-are-my-shelter.blogspot.com
super piszesz, wgl fajny rozdział ;p Nie wiem skąd ty bierzesz tyle weny do pisania :P
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/
Świetny rozdział. Ale Harry miał pomysł. Ja też uwielbiam się huśtać na huśtawkach (wspaniałe uczucie), ale jeszcze nigdy nie próbowałam skoczyć. (; Przynajmniej w czyjeś ramiona. Pamiętam jak ze 2 lata temu ja i Sophie.N skakałyśmy z huśtawek (takie zawody, kto skoczy dalej). Po godzinie takiej zabawy moje różowe spodenki zmieniły kolor na zielony (Ach ta trawa!) i już ich nie doprałam. xD
OdpowiedzUsuńHa ha ha! Ja też uwielbiam skakać z huśtawki i też z przyjaciółką zrobiłyśmy sobie zawody!
UsuńNowy rozdział na blogu:
OdpowiedzUsuńone-direction-wonderful-story.blogspot.com
Czekam na next u Ciebie ; )