-Ja chcę soczek w kartoniku!-krzyknęłam podekscytowana.
-Ok. Zaraz… Co?! Soczek w kartoniku?!-zbulwersował się
Harry.
-No tak-przytaknęłam uśmiechnięta.
-Żebyś mi świrowała?! Nadal jesteś od nich uzależniona?!-nie
dawał za wygraną.
-No tak! Co w tym dziwnego?-spytałam z niewinną minką.-Jedni
są uzależnieni od papierosów, inni od narkotyków, jeszcze inni od alkoholu, a
ja od soczków w kartoniku.
-No ok, ale ty zachowujesz się po nich jakbyś coś brała! Mam
ci przypomnieć tamten dzień…
-No rozumiem!-przerwałam mu.-Ale ty wcale nie jesteś dużo
lepszy! Pamiętasz jak…
-To przez te witaminy!-tym razem on mi przerwał. Zrobił
swoją minę nr 5 (czyt. Wściekła pięciolatka) i tupnął nogą.
Ja tylko przewróciłam oczami i pociągnęłam za rękę do
najbliższego spożywczaka. Ja wybrałam multiwitaminę, a Lokowaty jabłko.
Zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu.
Jak na tą porę roku
było całkiem ładnie. Słońce nieśmiało wychylało się zza puchatych chmur
sunących powoli po błękicie nieba. Harry rozpiął swój beżowy płaszcz uwalniając
granatowy sweter. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu:
-Babcia Styles nie miała co robić i zrobiła ci kolejny
sweter?
-Moja wina, że ma takie hobby?-uśmiechnął się i odgarnął włosy z czoła.-A po za tym jest
taki mięciutki i cieplutki-mówiąc to zdjął płaszcz i rzucił nim we mnie.
-No widzisz-wygrzebałam się spod materiału i założyłam
okrycie przyjaciela.
-Ale co?-zdziwił się.
-Jeszcze nie otworzyliśmy naszych soczków, a tobie już
odwala-posłałam mu triumfalny uśmiech.
-Myślisz o tym samym co ja?-spytał ignorując moją uwagę i
śmiesznie poruszając brwiami.
W odpowiedzi
zaczęłam „rozbierać” rurkę z folijki. Kiepsko mi szło, bo miałam na sobie za
duży płaszcz Hazzy, ale już po chwili słomka była wetknięta w kartonik.
-Trzy… czte…ry!-krzyknął ten wariat stojący po mojej lewej
stronie i już po chwili siorbaliśmy swoje soczki.
-Wygrałem!-Harry zaczął skakać z radości.
-To nie fair!-udałam, że się focham.-Teraz to ci nie oddam płaszcza!-zaśmiałam
się i zaczęłam uciekać w kierunku rynku.
-Zobaczymy-uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki i ruszył w
pogoń za mną.
-Zawody w rzucaniu do kosza!-wykrzyknęłam, gdy na horyzoncie
pojawił się śmietnik.
Już po chwili
Lokowaty stał obok mnie i oboje celowaliśmy pustymi kartonikami do śmietnika.
-Ha! Teraz jesteśmy kwita!-zawołałam uradowana tym, że
pokonałam Hazze (swoją drogą to fajne przezwisko-Hazza).
Teraz on udawał, że
się focha, ale już po chwili się rozchmurzył. Po jego minie mogę stwierdzić, że
wpadł na jeden z tych swoich genialnych pomysłów, które przychodzą mu tylko pod
wpływem witamin (witaminy naprawdę nie działają korzystnie na jego umysł ;D).
-Zróbmy coś szalonego!-krzyknął.
-Oki doki!
Szliśmy kawałek po
rynku goniąc „Keviny” (czyt. Gołębie), gdy nagle zauważyliśmy dziewczynę, mniej
więcej w moim wieku, wysoką, blondynkę, z opaską na czole, zielonymi oczami,
roześmianą buzią i gitarą. Śpiewała jakąś piosenkę, bodajże Just A Dream. Miała
naprawdę fantastyczny głos.
-Myślisz o tym samym co ja?-spytał Harry zabawnie poruszając
brwiami.
W odpowiedzi posłałam mu
promienny uśmiech i pociągnęłam w kierunku „zacnej dziewoi”. Tak wiem. Mój
umysł pod wpływem soczku w kartoniku (zwłaszcza multiwitaminy) nie działa tak
jak powinien...
_______________________________
Po pierwsze:
Wiem, że miał być w poniedziałek, ale mam dużo lekcji i od dzisiaj nowe rozdziały będą pojawiać się w piątek. To do piątku ;D
Po drugie:
I co? I jest dłuższy! Minimalnie, ale jest. Nie chcę nic zdradzać, ale następny będzie jeszcze dłuższy ;D I macie na co czekać, bo według mnie najlepszy jaki do tych czas napisałam.
Po trzecie:
Jak tam szkoła. Muszę wam powiedzieć, że gimnazjum (przynajmniej moje) jest zajebiste! Ale to dopiero początek pierwszej klasy więc moja opinia może się jeszcze zmienić ;D
Po czwarte:
Znowu porąbany rozdział! Cały o piciu soczku w kartoniku!
Po piąte:
^^ nie wiem... sami sobie coś dopiszcie ;3
Hahahahahahaha ale się uśmiałam! Niezłe z tymi soczkami. Moja klasa w gimnazjum też jest mega! Co u cb? Hahahaha
OdpowiedzUsuńWejdz do mnie! (chyba też wypiłam za dużo soczków w kartoniku!)
Co ty?! Jaki porąbany rozdział?! Soczki w kartoniku rządzą!!!!!! Się uśmiałam....;p
OdpowiedzUsuńCzekam na ten dłuższy rozdział;D
hahah, genialny! Czekam na ten kolejny. :)
OdpowiedzUsuń+ moje gimnazjum też jest całkiem i raczej nie zmienię już zdania bo chodzę do niego trzeci już rok. :D
No super rozdział, ja też lubię soczki w kartoniku x D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podoba Ci się Twoja nowa szkoła, ja już jestem przyzwyczajona i szczerze mówiąc, nie sprawia mi zbyt wielkiej radości chodzenie do niej x D
one-direction-wonderful-story.blogspot.com- dzisiaj nowy rozdział, zapraszam ; )
Soczek w kartoniku XD Ja preferuję butelki ale co tam ^^ "zacnej dziewoi" padłam! Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia urodzinowe i zapraszam na kolejny rozdział:
OdpowiedzUsuńi-still-feel-it-every-time-1d.blogspot.com
Zapraszam na nowy rozdział na blogu:
OdpowiedzUsuńone-direction-wonderful-story.blogspot.com
Rozdział wcale nie jest porąbany. Hahaha uzależnienie od soczku w kartoniku. Zwijałam się ze śmiechu. Prawie tak dobre jak moja karma dla rybek. (; O ile nie lepsze. (:
OdpowiedzUsuń