Słońce
wyszło spod grubej warstwy chmur, oświetlając niepewnie szare
płyty chodnika. Za kilka dni miało być Boże Narodzenie, jednak
nic nie wskazywało na to, by tegoroczne święta miały być
dodatkowo przystrojone śniegiem.
Stuk.
Stuk. Stuk. Dziewczyna w swoich kozakach na obcasie przekroczyła
próg klatki schodowej. Raz, dwa, trzy, cztery,pięć, sześć,
siedem, osiem. Pierwsze piętro. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć,
sześć, siedem, osiem. Drugie piętro. Teraz tylko skręcić w lewo.
Ding
– Dong.
Drzwi
otworzyły się z łoskotem. Czarnowłosa dziewczyna spojrzała na
Perrie swoimi bystrymi, czekoladowymi oczyma i uśmiechnęła się
delikatnie.
- Cześć
– rzuciła niedbale blondynka i również odsłoniła rządek
równych zębów.
Nieme
powitanie dziewczyny napełniło jej serce dziwnym ciepłem, którego
brakowało jej przez jakiś czas.
- Zayn!
- zawołała czarna i wpuściła gościa do środka, zamykając za
nim drzwi.
Perrie
niepewnie ściągnęła buty w przedpokoju, stawiając je na ścierkę
rozłożoną specjalnie by nie ubłocić podłogi. Doniyah, jak na
dobrą panią domu przystało, pomogła ściągnąć dziewczynie jej
beżowy płaszczyk i odwiesiła go sprawnym ruchem na jeden z wolnych
haczyków.
Przeszły
wspólnie do salonu. Od progu powitała przybyłą gorąca czerwień
ścian, zmieszana z jasnym umeblowaniem. Kręciła głową na
wszystkie strony, z czego po cichu podśmiewała się czarna, by
zapamiętać z tego domu jak najwięcej.
- Perrie!
- zawołał nazbyt entuzjastycznie chłopak, pojawiając się znikąd
w pokoju.
Opamiętał
się jednak szybko i błyskawicznie zmienił wyraz twarzy na delikatny
grymas, jakby mówiąc „Po co przyszłaś?!”
Pezz doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mulat jest na nią zły.
Wiedziała też, że to wszystko tylko i wyłącznie jej wina. Jak
łatwo byłoby wmówić sobie, że nie ona jest winna, że to ON.
Niestety (a może stety?) tak samo jak nie była dobrą aktorką, tak
samo miała bardzo wymagające sumienie, które nie dawało jej
spokoju. Zapewne, większość uznałaby to za cechę pozytywną. Ale
w tym momencie Perrie tak nie myślała. Chciała tylko zapaść się
pod ziemię, że w ogóle tu przyszła.
Doniyah
spojrzała na dwójkę z zadziornym uśmieszkiem chcąc dać im
chwilę prywatności. Wiedziała o wszystkim. Nigdy nie była jakoś
specjalnie związana emocjonalnie z Zaynem, jednak kiedy potrzebował
się wygadać, zawsze służyła pomocą. Była taką dobrą wróżką
od spraw sercowych brata.
Czarna
opuściła pokój.
- Chciałam
– zaczęła blondynka nie bardzo wiedząc od czego zacząć.
Zsunęła dużą,czarną torbę z ramienia i zaczęła w niej
zawzięcie czegoś szukać. Po chwili wyjęła prostokątne, podłużne
zawiniątko – Chciałam Ci to dać.
Chłopak
spojrzał na nią, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Z jednej strony
cieszył się, że przyszła, z drugiej był zły, że robiła mu
nadzieje, chodź w rzeczywistości miała przecież chłopaka.
- A z
jakiej okazji? - odparł tonem nieco suchszym, niż miał w planach.
- Bo...
Bo niedługo Boże Narodzenie – szepnęła zawstydzona i wbiła
wzrok w podłogę.
Nie
sądziła, że jeden głupi prezent może spowodować, że Zayn jej
wybaczy. Ale jednak była trochę zawiedziona. Nie sądziła, że
chłopak potraktuje ją tak ostro.
- Nie
obchodzę tego święta – rzekł twardo i jakby dla przypomnienia
dodał – jestem muzułmaninem.
Teraz
Perrie w ogóle nie wiedziała już co powiedzieć.
Podniosła
delikatnie głowę, by spojrzeć na twarz Zayna, jednak on usilnie
wpatrywał się w okno, dając jej tym samym znak, że chce zostać
sam.
Nie
mówiąc już nic, blondynka postanowiła spełnić niemą prośbę
chłopaka. Położyła cicho na stole pudełeczko i wybiegła z
mieszkania, łapiąc po drodze swoje buty i płaszcz.
Jeden,
dwa, trzy, cztery, pięć, siedem,osiem. Pierwsze piętro. Jeden,
dwa, trzy, cztery, pięć, siedem, osiem. Parter.
Dopiero
teraz dziewczyna zatrzymała się. Oparła się plecami o brunatną
ścianę i zjechała po niej w geście bezradności. Schowała twarz
w dłonie i policzyła do dziesięciu.
Jeden.
Dwa. Trzy. Cztery. Wdech i wydech. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem.
Dziewięć. Dziesięć.
Kiedy
stwierdziła już, że to nic nie da i tylko szczera rozmowa może
jej teraz pomóc, podniosła się z ziemi i założyła płaszcz.
Następnie wcisnęła stopy w buty i wyjęła czarną komórkę, z
czarnej torby.
- Liam?-
zapytała cicho, kiedy osoba po drugiej stronie przerwała symfonię
miarowego pikania – Możemy się spotkać?
♫
Ding
– Dong.
Drzwi
otworzyły się z przytłumionym skrzypnięciem, a w progu pojawiła
się sylwetka trzydziestoletniej kobiety. Poprawiła dłonią
kasztanowe włosy, połyskujące w zimowym słońcu, ukradkiem
wdzierającym się do środka budynku i zmierzyła pulchna
dziewczynę, stojącą przed nią, marmurowym wzrokiem.
- Dzień
dobry – powiedziała twardo, niemal z niechęcią.
Wcale
nie były jej na rękę, w tym momencie, żadne niezapowiedziane
odwiedziny. Tego popołudnia być może i wróciła wcześniej z
pracy, co wcale nie było równoznaczne, że miała owej pracy mniej.
- Dzień
dobry – przywitała się z niemal identycznym wyrazem twarzy
dziewczyna – Jest Harry?
- A na
co ci on, dziewuszko? - zapytała An krzyżując ręce i unosząc
teatralnie jedną brew (ten gest zawsze działał na jej byłego
męża).
- Mam
zeszyty – odpowiedziała pewnie, unosząc lekko stosik, który
przed chwilą trzymała pod pachą. - I lekcje.
- O! -
zarówno ton głosu, jak i mimika twarzy pani Styles uległy
diametralnej zmianie – W takim razie... Proszę. Wejdź. - kobieta
obdarzyła czarnowłosą nikłym uśmiechem i przepuściła w
drzwiach.
Cichy
stukot butów rozniósł się po kremowym korytarzu. An spojrzała
się na Nicole wyczekująco, dając jej do zrozumienia, że ma się
nie bać, ściągnąć buty i wejść głębiej. Przecież jej nie
zje.
Dziewczyna
wykonała pośpiesznie prośbę pani domu.
- Chodź
kochanie – odezwała się po chwili ciepłym głosem kobieta,
stając przy blacie w kuchni i zapraszając dziewczynę ruchem ręki
do pomieszczenia – Zrobię ci herbatę.
- O
nie, dziękuję.
- Bez
przesady. Zmarzłaś chyba na dworze.
- Nie
chcę robić problemu.
- Ależ
to żaden problem dziecko!
Nicole
westchnęła sobie cicho i posłusznie usiadła przy kuchennym stole,
tępo wpatrując się w czajnik, z którego powoli wyłaniały się
kłęby pary. Niczym cichy zbieg, niepostrzeżenie, zostawiając po
sobie tylko malutkie kropelki wody na drzwiczkach od szafki.
- Harry
jest na górze i śpi. Wiesz, miał gorączkę i kazałam mu
odpoczywać – powiedziała próbując przerwać głuchą ciszę
kobieta.
Pomieszczenie
przeszył delikatny dźwięk stawianych kubków.
- Mam
go obudzić, czy poczekasz aż sam to zrobi? - spytała z lekkim
uśmiechem, podsuwając pod nos dziewczyny parujący napój.
- Nie
naprawdę – odparła lekko zakłopotana Nicole – zostawię tylko
zeszyty i pójdę – spojrzała nieśmiało na matkę Harry'ego, po
czym skierowała wymownie wzrok na stosik kolorowych okładek, równo
ułożonych tuż przy jej łokciu. - Spisałam na kartce strony,
które przerabialiśmy w podręcznikach – dodała po krótkiej
pauzie i skubnęła rąbek kartki w kratkę, delikatnie wysuniętej z
jednego z zeszytów.
- W
takim razie... Pokój Harry'ego jest na górze – oznajmiła z tym
swoim nikłym uśmiechem kobieta i wskazała ruchem głowy kawałek
schodów widoczny z kuchni – pierwsze drzwi na lewo.
Dziewczyna
skinęła lekko głową i wstała, zbierając zręcznym ruchem dobrze
znany wam już, kolorowy stosik.
♫
Nicole
stała przed dużym lustrem w „swoim” domu. W duchu dziękowała
Bogu, że Paul jeszcze nie wrócił z pracy. Obracała się raz w
prawo, raz w lewo sprawdzając, z jakiego profilu wygląda lepiej.
Spięła
swoja przydługą grzywkę trzema spinkami i pozwoliła swoim czarnym
falom swobodnie spłynąć po jej ramionach. Westchnęła.
Uniosła
szarą bluzkę w górę, odsłaniając tym samym swój brzuch.
Spojrzała się z rozpaczą w oczach to na swoje odbicie, to
spuszczając wzrok na realną postać.
W
końcu rzuciła się na niedużą kanapę w geście niemocy. Ziewnęła
przeciągle i przetarła oczy wierzchem dłoni, by móc swobodnie
wbić otępiały wzrok w pożółkły sufit.
Tik –
Tak. Tik – Tak.
Sekundy,
minuty, wieczność.
Minęło
sporo czasu, zanim dziewczyna raczyła w końcu zmienić pozycje.
Podłożyła ręce pod głowę i zamknęła oczy. Myślała.
Tik –
Tak. Tik – Tak. Tik – Tak.
W
pewnym momencie zerwała się na równe nogi. Otworzyła szeroko
ospałe oczy i przeczesała ręką włosy.
- Czemu
wcześniej na to nie wpadłam? - lamentowała po cichu – Ależ ja
jestem durna!
Szybkim
krokiem doszła na przedpokój i nie minęła chwila, a już miała
na sobie stare, przetarte buty do biegania i ciepłą bluzę.
Założyła już tylko czapkę i wybiegła z domu trzaskając
drzwiami.
„Chudości!
Nadchodzę!”
♫
Harry
leżał na łóżku opierając głowę o zimną ścianę. W palcach
nieustannie miętosił papierek, który przed chwilą wypadł z
jednego z zeszytów jakie przyniosła mu Nicole. Nie można
powiedzieć,że spodziewał się, że ktoś w ogóle o nim pamięta.
W końcu i tak nie miał zbyt wielu znajomych w szkole. Ba! Mógłby
ich wszystkich policzyć na palcach jednej ręki. Danielle, Tina,
El... Nicole? Czy ona też się liczy?
Istotnie,
siedzą razem w ławce, przyniosła mu lekcje, ale nic oprócz tego.
A jednak. Harry uznał, że ona też się liczy. Gdzieś w środku
czuł, że jakby jej potrzebował, przyszłaby. I on też chciałby,
żeby ona myślała tak o nim. Chciałby jej pomóc. Obojętnie w
czym.
Ale
teraz chciałby ją po prostu zobaczyć. Albo usłyszeć...
Kartka
w kratkę zaszeleściła cicho pod wpływem dotyku palców chłopaka.
Brunet bezwiednie przeniósł na nią zamglony wzrok. Granatowe
zlepki liter wypisane w pośpechu, zaczeły stopniowo przybierać
czytelną formę.
„W
razie czego dzwoń:
567
*** ***”
Palce
Harry'ego zacisnęły się mocniej. Podniósł się powoli do pozycji
siedzącej i odczytał jeszcze raz:
„W
razie czego dzwoń:
Uśmiechnął
się pod nosem. Pochwycił swój telefon z komody i po chwili namysłu
wpisał numer w „listę kontaktów” pod zgrabną nazwą „Nicky”.
Nie Nicole. Po prostu Nicky.
Hej Myszki :***
Podziękujcie mojej menadżerce za to, że rozdział pojawił się dzisiaj. To ona odpowiada za termin ;D
Dzisiejszy podkład muzyczny stanowi piosenka zespołu, który zwykłam nazywać "zlew" :3 Chodź Gab upiera się, że to "żurawina" xD
A! I po prawej stronie możecie przeczytać zapowiedź następnego rozdziału :3
Enjoy! :****
świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba ;p Zayn za na serio musi się gniewać na tą Perrie, ale, że aż tak... ?? Mam nadzieję, że jej wybaczy :) Świetny rozdział ;) Bardzo mi się podoba ;p Fajnie, że dodałaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZayn udaje takiego twardziela, a w środku płacze jak mała dziewczynka, mówię ci ;D
Rozdział super :D Oooo Liam się zaczyna :3 Zadowolona jestem a jakże! Widać ta Perrie nie jest zbyt sprytna ;) Na tekst ,,mam chłopaka" raczej nikogo nie poderwie.
OdpowiedzUsuń:3 suuuper zapowiedź
Widzę, że trzymasz się terminów! :D Świetnie to znaczy, że będzie się nam dobrze współpracowało. Na gg podam Ci kolejny termin i propozycje fajnych utworów kranu ! :)
Jestem z Ciebie i siebie dumna za kran(bądź żurawinę) :3 Kocham zarażać ludzi dobrą muzyką. Teraz pora na DM!
Dzięki lamciu :**
UsuńHahah jak widzisz robię co mogę :) Również myślę, że nasza współpraca, szefie, przyniesie jakieś owoce :D
Cieszę się, że się cieszysz :)
A powiedz mi, lubisz Suzanne Vega? :3
BOSKI!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :**
UsuńCiesze się, że ci się podoba :)
Za każdym razem, gdy czytam napisany przez Ciebie rozdział jestem pod wielkim wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście wspaniały i cudowny, i stwierdzam, iż bardzo mi się podoba, zresztą tak jak każdy. ^^
No i czekam na nn <33
P.S. Ostatnio tak sobie myślałam o Twoim blogu i jestem niemal pewna, że kiedyś wydasz fantastyczną książkę i zdobędziesz wielu czytelników ;)
Soł miałam rację :D Widzisz Zuz? Warto być twoją agentką ^^
UsuńDziękuję :**
UsuńSoł ty zawsze masz racje Gab :P
Twój Blog jest genialny :D nie ma do czego się przyczepić :D opowiadanie bajeczne *.* za każdym razem nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D wygląd niesamowity aż chce się wracać na bloga :D Naprawdę sposób w jaki piszesz może wydawać się prosty ale jest jasny zrozumiały i jedyny w swoim rodzaju :D Masz wielki talent więc wykorzystuj go :D
OdpowiedzUsuńPs. Jeżeli w przyszłości napiszesz Książkę na pewno ją przeczytam :* <3 / Martyna
Dziękuję kochana :**
UsuńNajlepszy z wyglądu bloga jest według mnie ten boski kursor ;D
Świetny rozdział! Twój blog jest bardzo fajny, ta historia jest zachwycająca ;p Dzięki twojemu świetnemu stylu pisania, wszystko wydaje się bardzo realistyczne! Bardzo podoba mi się to opowiadanie :D xx
OdpowiedzUsuńPS. Śliczny szablon ^^
Dziękuję :)
Usuńjejciu! właśnie nadrobiłam ten i poprzedni rozdział i nadal mi mało! no cóż... muszę przyznać, że znowu jestem zachwycona! tylko a) ciekawa jestem czy z tego "podmienienia" między El a Lou coś będzie, b) dlaczego Zayn nadal zły na biedną Perrie? i c) co Harry zrobi z numerem telefonu Nicole! dawaj szybko następny! :D
OdpowiedzUsuńps. szablon śliczny, po prostu nieziemski! genialnie zrobiłaś to tło do posta! :D
Dziękuję :)
Usuńprawdę mówiąc nad pytaniem c) jeszcze się nie zastanawiałam xD Zostawiam to Harry'emu :3
Co do tego tła pod postem, to obawiałam się, że będzie się źle czytało, ale myślę, że może być ;)
Hej, nie obraź się, ale nie przeczytałam ze zrozumieniem tego rozdziału, bo cały czas śpiewam z chłopakami z 1D One Way Or Another i w ogóle nie mogę się na niczym skupić xD Myszka sama wędruje na zakładkę z teledyskiem xD Wybacz mi, lamo ;)
OdpowiedzUsuńAle rozdział i tak jest zajebisty. Bez dwóch zdań :)
one-direction-wonderful-story.blogspot.com
kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com
Haha spoko!
UsuńJa tez cały dzień śpiewam OWOA na zmianę z Another World xD