piątek, 28 września 2012

Rozdział 9


Rano obudziło mnie dziwne uczucie. Lekko otworzyłam oczy, ale zaraz potem ponownie je zamknęłam, bo światło za bardzo mnie raziło. Chciałam jeszcze raz je uchylić, gdy nagle spadłam z łóżka. Szybko otworzyłam patrzałki i ujrzałam twarz Harrego.
    Stał nad mną z uśmieszkiem nr 9 (czyt. Coś kombinuje) i peleryną z koca. Spojrzałam na siebie. Leżałam w dziwnej pozycji na podłodze, owinięta w kołdrę, a Hazza trzymał mnie za rękę.
-Co ty robisz?-spytałam rozbawiona.
-Próbowałem wyciągnąć cię z łóżka-odparł z poważną miną, która jeszcze bardziej mnie rozśmieszyła.
-Ciągnąc mnie za rękę?-roześmiałam się. Lokowaty puścił moją dłoń, a ja po woli wyplątałam się z pościeli i wstałam. Spojrzałam się na jego zmieszaną minę i wybuchłam śmiechem. Gdy już się uspokoiłam spytałam:
-Po co chciałeś mnie wyciągnąć z łóżka?
   Jego mina mówiła sama za siebie-olśniło go. Ignorując moje pytanie krzyknął:
-Szybko!
    Pociągnął mnie za rękę. Wybiegliśmy z mojego pokoju, mijając salon i w samych kapciach wbiegliśmy na klatkę schodową. Nie odzywając się do siebie ruszyliśmy na czwarte piętro. O nic nie pytałam, bo i tak by mi nie powiedział.
    Zostawił mnie na środku korytarza, a sam oddalił się na chwilę.
   Ciepłe, poranne promienie wpadały przez małe okno. Schody, ledwo widoczne w półmroku, wydawały się strome. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że stoję sama, jak ten kołek, na klatce schodowej. W samej piżamie. I kapciach.
   Nagle z mroku wyłoniła się sylwetka Hazziutka. Niósł coś dziwnego… Zmrużyłam oczy i zobaczyłam, że to drabina. Po cholerę mu drabina?! O piątej nad ranem?! Bez słowa oparł ją o ścianę i zaczął po niej wchodzić. Szybko przyczłapałam do niego łapiąc drabinę tak, aby była stabilna. Spojrzałam w górę. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tam klapa.
   Mój przyjaciel otworzył „właz” i wdrapał się wyżej. Wszedł przez niego na górę. Spojrzałam się ze zdziwieniem na niego. Loczek uśmiechnął się zachęcająco i podał mi rękę. Zaczęłam wchodzić na górę i już po chwili byłam obok Hazzy. Stanęłam. Zamurowało mnie.
    Przed mną roztaczał się zniewalający widok. Stałam na dachu bloku i oglądałam wschód słońca.
-Co tak patrzy …. Wow!-tyle zdążył wykrztusić Harry zanim jego wzrok powędrował w miejsce, na które się patrzyłam. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jak tu pięknie!-Jak tu byłem wcześniej to było ciemno.
-To co chciałeś mi pokazać?-zdziwiłam się.
-Zaczekaj-uśmiechnął się gorąco (GORACO ;D) i oddalił się w stronę przeciwną do wschodu.
    Po chwili wrócił z rękoma pod kocem.
-Zobacz-powiedział uchylając trochę okrycie.
   Zobaczyłam puchata kulkę. Poruszyła się troszkę. Wstała i zaczęła się wyciągać. Była taka malutka. Dopiero teraz się zorientowałam, że to był mały kotek.
-Ojej!-pisnęłam i wzięłam zwierzątko na ręce.
 Uśmiechnęłam się do Harrego. Przytuliłam puchatą mordkę zwierzaczka do mojej zimnego policzka. Zadrżałam. No tak! Przecież była dopiero piąta rano, czego ja się spodziewałam? Upału? Hazza widząc, że niezbyt mi ciepło, przysunął się do mnie bliżej. Okrył kocem tak, by mógł ogrzać naszą trójkę i najzwyczajniej w świecie wtulił swoją twarz w moje ramię. Często tak robił. Był przy tym taki słodki. Jak mały chłopczyk tulący się do mamy.
   Trwaliśmy tak, ogrzewając wspólnym uściskiem jak pingwinki. Atmosfera była niesamowita. Kotek wtulił się w nas oboje, jakby znał nas całe życie, choć tak naprawdę widział nas pierwszy raz.
-Harry?-szepnęłam cicho. Nie chciałam psuć tej nieskazitelnej ciszy, ale musiałam się go o coś spytać.
-Hm?-mruknął zaspanym głosem. Czyżby mu się przysnęło na moim ramieniu? Awwwww
-Co zrobimy z tym kotkiem?-mówiłam cicho.
-No jak to?-ożywił się i podniósł głowę. Spojrzał mi w oczy… o nie! To podstęp! Czy on chcę mnie zahipnotyzować, czy jak? On ma takie boskie patrzałki…-Przecież go zaadoptujemy, prawda?
-Razem?-zdziwiłam się, ale jednocześnie ucieszyłam.
-No tak!-krzyknął podekscytowany. W jednej chwili zapomnieliśmy o całej romantycznej atmosferze… cieszyliśmy się! W naszych oczach gościła radość. „Ale z nas szajbusy”-pomyślałam i zaśmiałam się pod nosem.-To będzie nasze wspólne dziecko!
***
    Słońce był już na tyle wysoko, że zrobiło się widno. Siedziałam wtulona w Harrego i wspólnie wymyślaliśmy imię dla naszego „dziecka”. Okazało się, że to samiczka…
-Już wiem!-wykrzyknął dumnym głosem Hazzuś- Darcy!
-Darcy?-upewniłam się.
-Ychm-przytaknął jakby nie pewnie czy się zgodzę.
-Jest śliczne!-wykrzyknęłam uradowana, że wymyślił takie świetne imię.
-Podoba ci się?-spojrzał na mnie tymi wesołymi oczami, a ja tylko kiwnęłam głową na „tak”. Mocno się w niego wtuliłam, jedną ręką głaszcząc mięciutkie futerko Darcy. Trwaliśmy w ciszy.
-Harry?-odezwałam się po chwili nie pewnym głosem. Lustrowałam jego twarz wzrokiem. Była taka idealna…
-Tak?-powiedział to z taką czułością. Czułam, jak oczy mi się szklą, lecz nie mogę pozwolić, by gorzkie łzy spłynęły po moich policzkach.
-Co będzie jak wyjedziesz? Przecież musisz wracać do Londynu… Zostawisz mnie i Darcy?-powiedziałam na jednym wydechu, łamiącym się głosem. Nie chciałam go znowu stracić. To zabawne… Jeszcze przed wczoraj go nienawidziłam. A teraz?
-Głuptas-uśmiechnął się ciepło. Był tak radosny, że cały mój smutek prysł jak bańka mydlana.-Mam plan. Tylko musisz mi pomóc przekonać twoją mamę jak chcesz jechać do Londynu-puścił mi oczko.
-Ja? Do Londynu?-spytałam zdziwiona, ale już nie smutna.
-Nie. Mikołaj Kopernik-roześmiał się. Ta… Zawsze i wszędzie na sarkazm pora będzie.
-A co ze szkołą?-spytałam.
-Myślałem, że Mikuś nie chodzi do szkoły-odparł z poważną miną. Nie mogłam z niego. Po prostu wybuchłam śmiechem. Chociaż nie wiem, czy można to tak nazwać… to raczej było rżenie. Harry spojrzał się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, przez co dostałam jeszcze większej głupawki. Po chwili dołączył się do mnie „mistrz ciętej riposty”.
-Ty jak coś powiesz!-odparłam już powoli opanowując moją śmiechawę.-Ale na serio: Ja?
-No chyba-wyszczerzył się-A o szkołę się nie martw-dodał szybko wyprzedzając moje pytanie.
-To chodź-powiedziałam wstając. Zimny beton muskał moje gołe stopy, a Darcy bawiła się moimi kapciami. Wzięłam je w ręce, po czym założyłam na nogi. Loczek poszedł w moje ślady. Zawinął kotka w koc, tak by było mu ciepło, i skierowaliśmy się do klapy od dachu.
   Harry zszedł pierwszy. Podałam mu naszą „córeczkę” i ruszyłam na dół. Hazza asekurował mnie trzymając drabinę. Wróciliśmy do rzeczywistości.*
***
   Weszliśmy śmiejąc się w głos do mieszkania. No dobra! Może nie wszyscy weszliśmy! Przyznaje się bez bicia, że wskoczyłam Hazzusiowi na plecy i tylko on teoretycznie szedł. Szybko wbiegł do kuchni myśląc, że moja mama jeszcze śpi. Mylił się. Siedziała przy stole popijając kawę. Gdy nas zobaczyła zaczęła się tak śmiać, że spadła z krzesła. Na prawdę!
-Hej mamo!-uśmiechnęłam się z trudem opanowując chichot spowodowany widokiem rodzicielki turlającej się ze śmiechu po podłodze.
-Hej! A co wy tak wcześnie na nogach?-spytała podejrzliwie posyłając nam ciepłe uśmiech.-Przyznać się! Gdzie byliście? Do tego w piżamach!-zażądała wyjaśnień wciąż cicho się podśmiewując.
    Wstała z podłogi, zręcznym ruchem otrzepała i z powrotem usiadła przy stole. Uśmiechnęła się przyjaźnie. Ja szybko, w miarę sprawnie, zeskoczyłam z pleców Harrusia. Stał ze spuszczoną głową. Był cały czerwony na twarzy. Zaśmiałam się w duchu. Zawsze tak reagował na moją mamę. Chyba się jej trochę wstydził. To słodkie. Żeby dodać mu otuchy przytuliłam się do niego i wesoło odpowiedziałam mamie:
-A nigdzie.
Uśmiechnęłam się słodko. Pociągnęłam Hazziutka na krzesło, a sama usiadłam na jego kolanach. Poczułam, że to już czas powiedzieć mamie o naszych planach…
-Mamo, bo my mamy sprawę…-zaczęłam niepewnie bojąc się reakcji mojej rodzicielki. Miałam nadzieję, że Harry nie wyskoczy z Kopernikiem, bo co by mamusia sobie o nim pomyślała?
-Hm? Kiedy ślub?-zapytała tak poważnie, że aż się wystraszyłam. Spojrzałam na Stylesa, który miał podobną minę. Chwilę trwaliśmy tak patrząc sobie w oczy, gdy po chwili wybuchliśmy śmiechem.
-Kusząca propozycja, ale nie o to chodzi-powiedziałam pierwsza puszczając Harremu oczko. Ten jakby się rozluźnił, bo postanowił skończyć:
-Chcę zabrać Julay do Londynu.
   Spojrzałam na mamę. Najpierw była lekko zszokowana, ale już po chwili się uśmiechała.
-A szkoła?-spytała. O nie! Teraz to się nie powstrzymam.
-Myślałam, że Mikuś nie chodzi do szkoły-palnęłam. Mama miała taką minę, że ja nie mogę…. BEZCENNA! Spojrzałam na Hazzę, a on na mnie i oboje jednocześnie wybuchliśmy śmieche.
-Ładnie tak podkradać moje teksty?-spytał przez śmiech. Ja tylko wyszczerzyłam się do niego i wtuliłam w jego ramiona.-Spokojnie zajmę się tym.-skierował się do mojej mamy wciąż nie wiedzącej o co chodzi. Potrząsnęła lekko głową, zapewne, żeby oprzytomnieć i wzruszyła ramionami:
-W takim razie zgoda.-uśmiechnęła się przyjaźnie.
-BIG HUG!-krzyknęłam i już po chwili wszyscy staliśmy na środku kuchni i tuliliśmy się niczym teletubisie.
   Usłyszałam ciche miauczenie. Myślałam, że się przesłyszałam, ale kiedy poczułam, że Hazza zwalnia uścisk poszłam w jego ślady. No tak! Nasz kotek! Dopiero teraz zorientowałam się, że Harry miał go cały czas w ramionach i o mały włos, a byśmy go zgnietli!
-A kto to?-spytała mama patrząc na zwierzaczka.
-To Darcy-odparł beztrosko mój przyjaciel.
-Nasze dziecko-dodałam biorąc puchatą kulkę na ręce.
__________________
A więc Julay z Harrym zdecydowali się na własne dziecko.... Ciekawe.... Ja to mam jebniętą wyobraźnie! Hah! 

To do piątku! Dziękuję za wszystkie komentarze! KOCHAM WAS!

6 komentarzy:

  1. Hahaha. Super ! Ten rozdział był taki... słodki ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja Cię kurde nie mogę! Hahahahahahaha, Ty to masz pomysły dziewczyno x DD Harry i Julay mają dziecko-kota! x DD Czyli następnym krokiem będzie ślub, tylko ciekawe jak go wymyślisz ; DD Rozdział super, Twoja opowieść to by się dopiero nadawała na książkę! ; ) Czekam na next ; ]
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Nad ślubem to się jeszcze zastanowię ;D Ale dobry pomysł. Zauważ też, że wszystko rozgrywa się w odpowiednim porządku: najpierw trzymają się za rączki, potem ze sobą śpią, a następnie mają dziecko ;)
      A do książki to mi jeszcze daleko...

      Usuń
    2. A co Ty opowiadasz, jakie daleko. Właśnie blisko! Nadaje się na książkę i nawet nie śmiej w to wątpić! ; DD
      No, kolejność musi być! Czyli co, teraz śluba! (jak to mówi bohaterka z serialu "Wszystko przed nami" x DD)

      Usuń
  3. oo genialny rozdział! Już nie mogę doczekać się kolejnego. ;)

    Zapraszam na nowy:
    http://i-still-feel-it-every-time-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń