ROZDZIAŁ 24
Z twarzy mężczyzny nie
można było wyczytać kompletnie nic. Nie ruchome wargi i uważne
spojrzenie lustrujące nas wszystkich sprawiały, że napięcie rosło
z każdą chwilą. Lekarz jakby nigdy nic podrapał się po
jednodniowym zaroście i westchnął cicho. Zamurowaliśmy. Na
korytarzu słychać było tylko nasze serca dudniące niespokojnie w
piersiach i przyspieszone oddechy. Nie wątpliwie baliśmy się.
Wszyscy baliśmy się o naszego przyjaciela.
W końcu Liam, jednocześnie
najrozważniejszy i najbardziej nie rozgarnięty z nas wszystkich,
odważył się przerwać nerwową ciszę. Chrząknął krótko, po
czym nie pewnie podniósł się z szpitalnego krzesełka i podszedł
do mężczyzny w kitlu.
-Przepraszam...-odezwał się
nieśmiało, a doktor Davis zmarszczył pytająco brwi, jakby nie
wiedząc o co chodzi. Albo był taki głupi, albo tylko udawał.
-Czy już wiadomo coś na temat
Nialla Horana?-zadał pytanie, które przecież nurtowało nas
wszystkich.
Lekarz przejechał ostatni
raz wzrokiem po nas wszystkich, wziął głęboki oddech i spytał:
-Czy znajduje się tu ktoś z
rodziny?
Jak jeden mąż wszyscy
spojrzeliśmy po sobie zmieszanym wzrokiem, po czym Louis zabrał
głos:
-N... nie...
-W takim razie nie mamy o czym
rozmawiać-odrzekł krótko facet i już chciał się oddalić, ale
zdeterminowany Harry nie wytrzymał:
-Proszę pana! Niall to nasz
najlepszy przyjaciel, a jego rodzina znajduje się obecnie mnóstwo
kilometrów z tąd, bo aż w Irlandii i na chwilę obecną to my
jesteśmy najbliższymi jemu osobami!
W życiu nie spodziewałabym
się czegoś takiego, po moim lokowatym przyjacielu. Owszem, czasem
był wybuchowy, ale takie zachowanie było do niego nie podobne. To
zadziwiające jak się angażuje, jeśli chodzi o jego przyjaciół.
No, ale nie byłoby w stylu
Julay, gdybym chodź przez chwilę się nie rozmarzyłam. O czym?
Ach, jak bym chciała żeby Harry troszczył się tak o mnie (Halay
Forever<33)...
-Ale...-zaczął doktor, jednak
ja szybko mu przerwałam.
-Nie słyszał pan?! Żadnego
ale! Niech nam w końcu powie co z naszym przyjacielem!-czułam na
sobie ten przeszywający wzrok innych. Wiedziałam, że tego się po
mnie nie spodziewali. Z pozoru miła i cicha dziewczynka, ale wydrzeć
mordę w słusznej sprawie to potrafi. Proszę państwa, Julay chyba
w końcu dorasta! (od aut: czy wy też to zauważyliście, że Juls
zrobiła się odrobinę poważniejsza i troskliwsza odkąd
zamieszkała z 1D?)
-To brze... już dobrze... Ale
proszę się opanować-mężczyzna uniósł dłonie w geście
niewinności, a ja posłałam mu triumfalny uśmiech.
Facet nie chętnie podszedł
do nas i zaczął mówić całkowicie opanowanym głosem:
-No więc, pan Horan nie jest
chory.
I w tym momencie wszyscy
poczuliśmy wielką ulgę. Czułam się dosłownie, jakby wielki
kamień spadł z mojego serca, a ono samo stało się niezwykle lekki
i wolne.
-Ale-dlaczego zawsze musi być
jakieś ale?-Niestety ma tasiemca.
Zbladłam. Zaraz... Co ten
wyjątkowo nie przyjemny i obleśny facio powiedział?!
-Co?!-odezwał się Zayn, który
do tej pory siedział cicho.
-Przypadek tasiemca
uzbrojonego-uściślił lekarz- Stąd napady mdłości, nienaturalny
apetyt-mimowolnie na te ostatnie słowa, na moją twarz wpełzł cień
uśmiechu-i omdlenia, bóle brzucha, stan podgorączkowy...-wymieniał
pan Davis.
-Dobrze! Zrozumieliśmy-uciszył
go Louis-Ale co trzeba zrobić?
-Nie wątpliwie usunąć
szkodnika-mężczyzna uśmiechnął się chytrze, a po moich plecach
przeszły ciarki.
Wszyscy skinęliśmy głowami
na znak,że rozumiem.
-No więc, operacja może odbyć
się najwcześniej jutro rano, dlatego sugeruję, żeby państwo
rozeszło się do domów-zakończył i zostawił nas samych z
własnymi myślami.
-Ja tam nigdzie nie
idę-odezwaliśmy się wszyscy zgodnie, w tym samym czasie.
&&&
Czułam, jak powieki z każdą
chwilą robią mi się cięższe. Głowa bezwładnie opadła mi na
kościste ramię Harrego. Ziewnęłam przeciągle.
-Harry-wymamrotałam.
-Hm?-odpowiedział tak samo nie
przytomnym głosem.
-Spać-i tu zrobiłam przerwę
na ziewanie-mi się chce.
-Mi też-zgodził się ze mną.
Nie chętnie podniosłam
się z chłopaka. Rozejrzałam się zamglonym wzrokiem po
pomieszczeniu. Szare ściany poczekalni wydawały się jeszcze
mroczniejsze wieczorem. W oddali można było dosłyszeć kroki, za
pewne jakiejś pielęgniarki, bądź lekarza dyżurnego, a tykanie
zegara wiszący na równoległej ścianie do tej, przy której
mieszczone były krzesełka, zaczynało mnie już powoli irytować.
-Chcę do ciepłego
łóżeczka-zaczęłam marudzić spoglądając ukradkiem na resztę
towarzystwa, które chrapało już w najlepsze, rozłożone na
niewygodnych krzesełkach.
-W takim razie
chodźmy-powiedział brunet wstając leniwie i przeciągając się
niczym rasowy kot.
Poszam w jego ślady. Po
sprawdzeniu godziny i obudzeniu przyjaciół, ustaliliśmy, że
przyjedziemy jutro z samego rana, bo nie warto zostawać na noc,
skoro sprzątaczki i tak nas by wygoniły, a stan Nialla nie ma prawa
pogorszyć się przez jedną noc. Poza tym nasze towarzystwo i tak by
tu nic nie dało.
Po dłuższym zastanowieniu
wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że zamówienie taksówki nie jest
głupim pomysłem. Nikt nie miał ochoty tułać się po nocy do
domu.
&&&
-Harry!-zaczęłam potrząsać
chłopakiem zrezygnowana, już od dobrych pięciu minut próbuję go
obudzić, jednak bezskutecznie.
-No co?!-uniósł się podnosząc
na mnie głos, w efekcie czego oberwał ode mnie poduchą w twarz.
-Nie co, tylko ubieraj się
idioto! Jedziemy do Horana!-również krzyknęłam. Jakoś nie miałam
dzisiaj humoru na cackanie się z tym debilem. Z doświadczenia wiem,
że trzeba z nim postępować stanowczo.
-A no tak-złagodniał i leniwie
wygramolił się z łóżka. Kiedy wyszedł już z pokoju pozwoliłam
sobie na triumfalny uśmiech i sama udałam się na dół.
W kuchni siedzieli już
wszyscy, oprócz Loczka, który aktualnie chyba się ubierał (nie
wiem, bo ie sprawdzałam xD co robi w tej łazience) i szanownego
pana Malika. Wkurzyłam się na niego.
-A gdzie nasz pan
superdebil?-spytałam obojętnie.
-Śpi-westchnął zrezygnowany
Louis-Za nic w świecie nie da się go obudzić.
-Bo tu potrzebna jest kobieca
ręka-uśmiechnęłam się chytrze i popędziłam na górę, do
pokoju Zayna.
Czarnowłosy leżał
rozwalony na całej długości łóżka i cicho pochrapywał. Nawet
przez chwilę przez głowę przebiegła mi myśl, że wygląda
słodko, ale szybko ją odgoniłam powtarzając sobie w głowie „myśl
o Harrym”. Ten to dopiero jest słodki podczas snu... Dobra nie
ważne!
-Wstawaj kapitanie superdebil,
bo jak nie to po pierwsze wstawię twoje kompromitujące zdjęcie na
twittera...-zaczęłam obserwując reakcję Malika, ale ten tylko
przewrócił się na drug bok pomrukując pod nosem-obleję cię
wodą-nadal nic-A ostatecznie skasuję z twojego telefonu grę o
wiewiórce!
-Nie!-Zayn zerwał się z łóżka
z prędkością światła i zanim zdążyłam się obejrzeć, już go
nie było w pokoju. Wzruszyłam ramionami i z triumfalnym uśmiechem
na ustach zeszłam do chłopaków, swoją drogą coraz częściej
triumfalnie się uśmiecham... I am winer!
-Udało ci się?-spytał peny
podziwu Louis.
W odpowiedzi skinęłam głową
po czym zdradziłam im, jak tego dokonałam. Oczywiście nie obyło
się bez salwy śmiechu.
&&&
Krążyłam nerwowo po
korytarzu. Nie mniej niż reszta denerwowałam się powodzeniem
operacji, chodź Nialla znałam znacznie krócej od nich. Był to mój
przyjaciel. Rzadko rozmawialiśmy. To prawda. Ale było w nim coś
takiego, że już po pierwszej, krótkiej wymianie zdań poczułam,
że mogę mu bezgranicznie zaufać.
-Przestań,, Juls przestań bo
zaraz wszyscy oczopląsu dostaniemy-zdenerwował się Liam
przecierając rękom oczy. Stanęłam na chwilę i zmierzyłam
wzrokiem jego twarz. Byłam dzisiaj taka zakręcona, że nawet nie
zdawałam sobie sprawy, że moje zachowanie może kogoś zirytować.
-Przepraszam-bąknęłam, a po
chwili namysłu dodałam-Idę do toalety.
-Co?!-Harry momentalnie uniósł
się z krzesła i doskoczył do mnie.
-Idę do toalety-powtórzyłam z
nadzwyczajną cierpliwością i opanowanie, w ogóle nie wiedząc o
co może chodzić chłopakowi.
-Do tej brudnej, skażonej,
szpitalnej toalety?-brunet złapał mnie za ramiona,a nasze
spojrzenia się spotkały.
-Nie, pójdę do domu, żeby się
wysikać-prychnęłam, chodź w głębi duszy skakałam ze szczęścia
jak mała dziewczynka, zdając sobie sprawę z bardzo ważnej rzeczy.
A mianowicie, Harry się o mnie martwił! Mój Harry troszczył się
o mnie! Co z tego, że tylko jako przyjaciel?! Zawsze to lepsze niż
nic!
-W sumie możesz-zamyślił się
na chwilę- ale nie lepiej iść do tej restauracji obok szpitala?
-Taaa i na pewno będzie
czystsza od tej tutaj-bąknęłam.
-Na pewno-przytaknął jakby nie
wyczuwając nutki sarkazmu w moim głosie-Pomyśl ile chorych ludzi
korzystało przed tobą ze szpitalnego kibla?
-Może masz rację-zrezygnowałam
po chwili namysłu-Zrobię tak jak zaproponowałeś-westchnęłam.
-To dobrze, bo też muszę
skorzystać, a sam bym się wstydził-powiedział i pociągnął mnie
za rękę w kierunku wyjścia z budynku, a ja zastanawiałam się,
czy można być większym idiotom niż Styles?
&&&
Jaki to szczęście mieć
takich przyjaciół. Przyjaciół na których zawsze możesz polegać.
W biedzie czy chorobie. Nie ważne. Jaka była nasza ulga, gdy
okazało się, że operacja Horana przebiegła zgodnie z planami
teraz zostało tylko czekać, aż chłopak wybudzi się z narkozy.
Rozdział 25
-Do zobaczenia w
styczniu-żegnaliśmy się czule z wszystkimi po kolei: Niallem, już
w pełni zdrowym, Zaynem, Louisem, Liamem, Magdą, Kasandrą i
Eleonor.
-Trzymajcie się-przytulili nas
wszyscy, a ja z Harrym wsiedliśmy do pociągu jadącego w kierunku
Holmes Chapel. Tak, to już za dwa dni Boże Narodzenie. Tak się
cieszę! Dlaczego mamy się zobaczyć dopiero w styczniu? Ponieważ
po sylwestrze chłopcy maja trasę koncertową po USA, a do tego
czasu mają wolne, dlatego zdecydowaliśmy się spędzić ostatnie
wolne chwile z rodzinami. Mam jeszcze jeden powód do radości: w
trasę koncertową jadę z nimi! Będzie także Kasandra, El i Magda!
&&&
W chwili przyjazdy do Holms
Chapel dopisywały nam humory. Może dlatego, że już nie mogliśmy
doczekać się spotkania z rodzinami?
Zgodne z planem udaliśmy
się najpierw do mnie, gdzie przywitała nas czule moja mama.
Zaoferowaliśmy pomóc się w świątecznych przygotowaniach, w
efekcie czego powstał długi, papierowy łańcuch na choinkę. Mama
miała z nas ubaw, bo pół dnia siedzieliśmy nad wycinaniem cienki
pasków papieru, a druga połowę składaliśmy je w całość. Nie
ma to jak współpraca.
Następnego dnia zabraliśmy
się za przygotowywanie, już ostatnich, potraw na wigilię. Harry
jeszcze nie widział się z rodziną, bo mieliliśmy ustalone, że
pójdziemy do nich w 24 grudnia, by spędzić święta wszyscy razem.
Oczywiście team H&J musiał coś schrzanić i zamiast puddingu
wyszły nam placki. Nie wiem jakim cudem, bo w końcu w
przygotowywaniu puddingu nie ma nic podobnego do przygotowywania
placków. Genialni my. Ale chociaż mięso dobre nam wyszło, chodź
co to za filozofia doprawić je gotowym przyprawami z paczki i
wsadzić do piekarnika na trzy godziny.
W końcu nadszedł ten
wyczekiwany przez nas dzień. Z samego rana ubraliśmy się i, po
spakowaniu łańcucha, placków oraz indyka i innych potraw autorstwa
mojej mamy, udaliśmy się do rodziny Stylesów. Tam wszyscy
ucieszyli się z naszego przybycia, a zwłaszcza pani An.
Po południu wystroiliśmy
choinkę. Nie obyło się bez kłótni, rzecz jasna, o to kto zakłada
gwiazdę na czubek drzewka. Wygrała Gemma, a w akcie zemsty ja z
Harrym zaczęliśmy ją łaskotać. Przy zakładaniu naszego łańcucha
Lokowaty się zaplątał i przerwał go na pół, w efekcie czego
mieliśmy teraz dwa.
Ku uciesze wszystkich
babcia Styles również raczyła się zjawić. Pod wieczór
usiedliśmy wszyscy przy kominku z kubkiem kakao i wysłuchiwaliśmy
historii staruszki. Prawdziwa rodzinna atmosfera. Nie obyło się też
bez wspominania, no bo jak?
Następnego ranka razem z
Harrym, z wielkimi uśmiechami zeszliśmy na dół, gdzie pod
choinkom leżały już prezenty. Bezwstydnie rzuciliśmy się na nie
w poszukiwaniu swojego. Ja dostałam cieplutki sweter z reniferem, a
Harry skarpetki. Pomimo tego, że prezenty może skromne, jednak nas
szczerze ucieszyły. Prawdę mówiąc to zawsze marzyłam o takim
sweterku.
Potem wszyscy razem
zjedliśmy świąteczne śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez
chwalenia naszych placków (;D).
Uwielbiam święta!
____________________
A więc jestem dla was taka dobra ( a może po prostu chce jak najszybciej zakończyć to debilne opowiadanie?-tą wypowiedź zignorujcie -.-) więc dodaje nowy rozdział szybko, w dodatku połączony z następnym. Stwierdziłam, że jeden jest za krótki. To dlatego.
I mam dla was dobra wiadomość (a może nie złą? ;D) w następnym rozdziale pojawi się
NIESPODZIEWANA NIESPODZIANKA!!!!! (omińmy szczegół, że już ją zapowiedziałam, więc nie jest niespowiedziana)
I wracając do kwestii dalszych losów FHTL to postanowiłam, że będę pisać na TYM blogu drugie opowiadanie. Będzie się nazywać You add winds for me (YAWFM) i będzie nieco (bardzo) różnić się od historii Harrego i Juls. Będzie pisane w 3 osobie, ale mam nadzieję, że spodoba wam się równie bardzo jak to. :D
Ogłoszenia parafia-alne:
Koniecznie zajrzyjcie na bloga (wystarczy kliknąć obrazek ;P), bo warto.
Przeczytajcie, zostawcie komentarz i róbcie co tam jeszcze chcecie xD
POLECAM GO!!
Ta, cieszcie się że nie zrobiłam tak jak ja chciałam, a jak wolała Olcia, bo już szykowałam szantaż (:D), ale Ola powiedziała, że nie mogę was do niczego zmuszać, więc musiałam obejść się smakiem. Cieszcie się, że przynajmniej Olka trzeźwo myśli, bo ja to jestem szajbuska. :D
KONIEC OGŁOSZEŃ.
A nie robię szantażu... Nie chce mi się...Następny rozdział kiedyś tam xD
Suuuuper ! ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że kończysz to suuuuuperaśne opowiadanie ;(
Więc czekam na nn :D
genialne te rozdziały!
OdpowiedzUsuńserio musisz kończyć to opowiadanie?
No weeeeź! Nie rób mi tego! ;d
Ja się tu już przyzwyczaiłam do Juls i Hazzy...
kocham ich <3
pisz szybko kolejny!
Świetne :D kocham twoje opowiadanie;D czekam na kolejny rozdział :D pisz szybko :P / Martyna
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńTen blog nie jest debilny, chyba do Ciebie przyjadę i wybiję Ci to z głowy!
Heuhe słodki Malik ;) Gra w wiewiórkę - spoko ;p
Jak ja kocham Twoje opowiadanie, aww<3
Czekam na NN
Cudowne.!! Proszę nie kończ go tak szybko.!!!! Kocham to.♥ Zapraszam do mnie.! http://karola1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSupertopgenialnyfajowolamiasty!!!
OdpowiedzUsuńAhh święta :D ja już je chcę!
Marzę o takim sweterku! Kremowym z długimi rękawami i czerwonym reniferkiem ^^ Mimo, że już czytałam ten rozdział na gg to i tak się jaram!
Mam nadzieję, że to nowe opowiadanie to będzie to z Gerardem!
Niestety nie będzie to '69', Gerarda porzuciłam na rzecz czegoś odrobinę doroślejszego, mam nadzieję, że się opłacało ;)
UsuńNieeeeeeeeeeee :((( chlip
UsuńGERARD WRÓĆ!!
Zacny rozdział milordzie ;))
OdpowiedzUsuńZaiste ;)
Usuńaaaaa <3 ;D
OdpowiedzUsuńo jaa! ;D super rozdział! ;)
brudna, szpitalna toaleta ;D lepiej iść do domu ;D
dawaj nn! ;D
i nieeee kończ go takkk szybko ;D
dopiero co go znalazłam ;D
http://likeasweets.blogspot.com/
tak jak pisałam wcześniej, nadrobiłam! no to teraz z sensem! rozdział, a właściwie rozdziały świetne, szkoda tylko, że tak szybko się skończyło! czytam sobie czytam i tu nagle, bach i koniec! aww. fajnie, że opisałaś święta! teraz to już w ogóle chcę poczuć tę świąteczną atmosferę! dawaj szybko kolejny, lub kolejne i weź nie kończ tego bloga, aż tak szybko, no! a co do nowego opowiadania to sądzę, że tak czy siak na pewno będzie świetne! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne rozdziały, lamunio ; DD
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak oni z puddingu zrobili placki, ale lepiej nie wnikać x D A tak z innej beczki, to ja kiedyś tak zeszyłam skarpetkę, że jej się potem nie dało ubrać, więc ja też jestem pojebana tak jak Halay ; ))
Coś czuję, że muszę sobie kupić całą pakę chusteczek do nosa, bo będę płakać przy ostatnim rozdziale ; (( Jak widzisz się nie powiesiłam, ale to tylko kwestia czasu x D
one-direction-wonderful-story.blogspot.com
kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com